Ponad tydzień temu będąc na wycieczce w Warszawie jedną z naszych atrakcji była wizyta w Teatrze Narodowym. Tytułowa sztuka zaskoczyła mnie i to w pozytywnym tego słowa znaczeniu. To co od razu rzuciło mi się w oczy i szczególnie utkwiło w pamięci to monumentalna scenografia Roberta Rumasa, która na początku przenosi widzów do eleganckich apartamentów wyższych sfer. To właśnie tam rozgrywa się kryminalno-miłosna intryga stanowiąca podstawę fabularną kultowej operetki Johanna Straussa.
Jednak największym walorem tej warszawskiej sztuki jest muzyka przygotowana przez Justynę Skoczek., która zachowuje radość, humor i temperament ze Straussowskiego dzieła. Po prostu warstwa muzyczna tego dzieła jest mistrzowska i przyznam, że dotąd nie spotkałam się jeszcze by aż tak podobała mi się ona w teatrze. Oczywiście należą się również pochwały dla znakomitej gry aktorskiej. ,,Trudność grania operetki polega na tym, że oprócz tego, że trzeba grać niezwykle złożoną i wymagającą precyzji farsę, to jeszcze trzeba przy tym tańczyć i śpiewać, co rusz przechodząc z głosu muzycznego na mówiony." Definitywnie się z tym zgadzam bo jest to wielkie wyzwanie dla artystów sceny, którzy jak najbardziej temu podołali. Cały zespół Teatru Narodowego spisał się znakomicie, ale warto wymienić takie nazwiska, jak: wspaniała i nie do opisania Anna Lobedan, Karol Dziuba oraz Mateusz Rusin. Na pewno na długo zapamiętam tę sztukę, ale i trudno będzie zaskoczyć mnie innymi.



